Bułanek był pod wielkim wrażeniem tego magicznego dnia, w którym poznał Rudą Kitkę. Był szczęśliwy, że grono jego przyjaciół się powiększyło. Nie mógł się doczekać, kiedy przedstawi wiewióreczkę Marysi i Olkowi. Co sił w nogach, popędził więc pod bramę podwórka Babci Ilonki i Dziadka Leszka. Miał nadzieję, że dzieci będą na dworze i namówi je na wspólny spacer do lasu. Konik nasłuchiwał, wspinał się na płot z nadzieją, że kogoś zobaczy, wciskał nosek między szczebelki, prychał wierząc, że ktoś go usłyszy. Niestety, dookoła panowała głucha cisza.
– Gdzie oni wszyscy się podziali? Jak można siedzieć w domu w taki piękny dzień!? – dziwił się Bułanek.
Zawiedziony, chciał już wracać do zagrody, kiedy nagle usłyszał, że drzwi domu Babci i Dziadka otwierają się. Podniósł łepek, nadstawił uszu…
– Cześć Bułanku! To Ty tak parskasz? – konik usłyszał znajomy głos swojego przyjaciela, Olka, który akurat wybierał się na dwór.
– Tak, to ja – odpowiedział Bułanek – A już myślałem, że nigdy nie wyjdziesz. Może pójdziemy razem na spacer do lasu? Chciałbym Ci kogoś przedstawić.
– Bardzo chętnie – odpowiedział Olek – może zabierzemy ze sobą Marysię?
Siostrzyczka stała już obok nich ubrana i czekała na kolejną wspólną przygodę.
Bułanek prowadził dzieci ścieżką do pobliskiego lasu. Jesienne słoneczko delikatnie ogrzewało ich rumiane buzie. Nagle, Marysia zatrzymała się na miedzy. Nie mogła oprzeć się przepięknej leszczynie, której gałązki uginały się od ciężaru orzechów laskowych.
– Nazbieramy trochę? – poprosiła przyjaciół dziewczynka.
– Marysiu, zatrzymamy się tu w drodze powrotnej – odpowiedział jej konik – Teraz chodźmy dalej, mam dla Was niespodziankę – Bułanek nieco się niecierpliwił. Tak bardzo chciał już być w lesie, żeby pokazać dzieciom Rudą Kitę.
– Proszę, proszę, proszę – Marysia nie dawała za wygraną – Nazbierajmy chociaż trochę.
Olek w tym czasie siedział cichutko pod krzakiem. Kieszenie miał już wypchane niczym chomik poliki. Krzywił się, próbując przegryźć orzech.
– Iiiihaha – zarżał na ten widok Bułanek – Nie jesteś wiewiórką! Tylko one mają takie mocne zęby, że mogą nimi rozłupywać orzechy!
– Auć! – krzyknęła Marysia – Ja się tak nie bawię! Proszę we mnie nie rzucać!
– Auć! – tym razem Olek podskoczył jak oparzony – a Ty możesz rzucać we mnie?
– Ja w nikogo nie rzucam! – denerwowała się Marysia.
– A kto? Przecież widzę! – wykrzykiwał Olek.
– Popatrz, nie mam w ręce żadnych orzechów – Marysia podeszła do Olka. Rzeczywiście, dłonie miała puste. Natomiast grad leszczynowych owoców nadal padał dzieciom na głowę.
Bułanek patrzył z zaciekawieniem na to całe zajście. Po czym zarżał ze śmiechu:
– Iiiiihaha – konik zorientował się, co się dzieje – Popatrzcie w górę – powiedział do dzieci.
Olek i Marysia zadarli głowy i na najwyższej gałęzi leszczyny zobaczyli coś małego, puszystego w rudym kolorze, co zawzięcie rzucało w ich kierunku laskowymi orzechami.
– To ja, Bułanek. Przyprowadziłem swoich przyjaciół. Chciałem, żebyście się poznali – zawołał do Rudej Kity konik.
– Ładni mi przyjaciele! Zaraz schrupią całe moje zapasy na zimę i nie będę miała co jeść! – oburzyła się wiewiórka.
Marysia i Olek trochę się zawstydzili. Olek zaczął niepostrzeżenie wyjmować z kieszeni orzechy i wysypywać je pod leszczynę.
– Nie martw się Ruda Kito. W tym roku leszczyny tak obrodziły, że wystarczy dla wszystkich – uspokoił wiewiórkę Bułanek – Jak już zapełnisz swoje spiżarnie, to my przyjdziemy i pozbieramy resztę.
Ten pomysł musiał się spodobać Rudej Kicie, bo nie minęła chwilka, a małe zwierzątko było już na ziemi obok dzieci i konika.
– Przepraszam, nie chciałam Was wystraszyć – powiedziała do Olka i Marysi wiewióreczka – Muszę dbać o moje zapasy. Kiedy przyjdzie zima, trudno będzie mi znaleźć coś do zjedzenia pod śniegiem.
Olek i Marysia patrzyli na wiewióreczkę z wielkim zaciekawieniem. Nigdy wcześniej nie udało im się podejść do dzikiego zwierzęcia tak blisko. Pamiętali, jak Babcia Ilonka opowiadała im o wiewiórce, która mieszkała na świerkach na jej podwórku. Zastanawiali się, czy to nie ona.
Tymczasem, Ruda Kitka pozbierała wszystkie orzechy, które wcześniej zrzuciła z leszczyny. Olek i Marysia chętnie jej w tym pomogli. Gromadzili orzechy w jednym miejscu, z którego wiewióreczka przenosiła je do swoich spiżarni. Dzieci podglądały, jak to małe zwierzątko zwinnie zakopuje swoje zapasy w ziemi lub układa je w dziupli na drzewie.
Rzeczywiście, kiedy już spiżarnie Rudej Kitki zostały zapełnione, okazało się, że na gałązkach leszczyny, wisi jeszcze bardzo dużo orzechów laskowych.
Olek i Marysia znów wypchali nimi kieszenie. Tym razem, wiewiórka już się na nich nie złościła. Była spokojna. Wiedziała, że nawet, jeśli przyjdzie sroga zima, nie grozi jej głód. Jej spiżarnie były pełne. A poza tym, poznała wspaniałych przyjaciół. Jeśli tylko będzie w potrzebie, zawsze będzie mogła zwrócić się do nich o pomoc.
Olek i Marysia wracali do domu szczęśliwi. Bułanek był zadowolony, że udało mu się przedstawić dzieciom Rudą Kitkę.
– Kiedy ma się wokół siebie przyjaciół, życie jest piękniejsze i łatwiejsze! – powiedział konik do dzieci na pożegnanie.