Kochany Tato,
Tyle jeszcze miałeś zrobić… Miałeś pomóc nam w remoncie, bo przecież prawie wszystko umiałeś zrobić, co w dużej mierze przekazałeś też swoim Synom. Miałeś zabrać Olka do Parowozowni a Marysię na łódkę. Miałeś ocieplić nam drzwi, zrobić mi skórzane uchwyty do szafy i przy okazji wpaść do nas na rosół z ziemniakami, bo taki lubiłeś najbardziej. Tyle chciałabym Ci jeszcze powiedzieć…
Trudną drogę życia wybrałeś sobie i trochę też nam, bo niewiele byłeś w domu. W domu, który zbudowałeś i tak bardzo kochałeś. Już zawsze będę Cię widzieć siedzącego rano na tarasie z kawą i papierosem, wpatrzonego w jezioro. To była Twoja chwila. Los niejednokrotnie nie był dla Ciebie łaskawy. Walczyłeś ze swoimi chorobami, problemami, ale któż ich dziś nie ma? Mimo to, zawsze wiedziałam, że to Rodzina, czyli my, jesteśmy dla Ciebie najważniejsi. Dzieci Cię uwielbiały a Ty kochałeś je najbardziej na świecie. Byłeś dla nich najlepszym Dziadkiem i za to BARDZO CI DZIĘKUJĘ. Cierpliwie odpowiadałeś na tysiące technicznych pytań Olka, pokazując mu kolejne narzędzia i sprzęty w warsztacie. Chodziłeś z Marysią „do zwierzątek”, pokazując jej świat przyrody. Dzieci uwielbiały się z Tobą wygłupiać. Nikt nie umiał rozbawić ich tak, jak Ty. Został im po Tobie zrobiony własnoręcznie, wspaniały domek na drzewie, w którym Marysia urządza sobie pracownię malarską i mnóstwo cudownych wspomnień.
Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że udało się nam pojechać razem z dziećmi w Tatry, które tak bardzo lubiłeś. Kiedy byliśmy młodsi, przeszliśmy rodzinnie niejeden wymagający szlak. Do dziś widzę, jak idziesz z Olkiem za rękę na Rusinową Polanę. Odkąd zdrowie nie pozwalało Ci już na zdobywanie szczytów, było to Twoje ulubione miejsce w górach.
Byłeś niespełnionym sportowcem i próbowałeś zarazić nas miłością do sportu. Nikt z nas jednak, nigdy nie był tak dobry w żadnej dyscyplinie, jak Ty, co poświadczają zdobyte przez Ciebie dyplomy i medale. Mimo to, wiem, że byłeś z nas dumny. Byłeś dumny z tego, kim jesteśmy i jak żyjemy – mimo, że czasem bywało trudno – jak zdarzało Ci się mawiać: „cholernie trudno”. Byłeś bardzo uparty i uparcie chciałeś żyć po swojemu. A my ten upór, w dużej mierze, po Tobie odziedziczyliśmy, co często nie ułatwiało nam relacji. Cieszyłeś się, że mimo to, trzymamy się razem i się wspieramy. W moich oczach, byłeś człowiekiem ciepłym, życzliwym, uśmiechniętym i dumnym. Nie odmawiałeś pomocy. Byłeś dla mnie kochającym, czułym i wyrozumiałym ojcem, który pozostawił w mojej pamięci, wiele wspaniałych chwil.
Teraz, kiedy wszystko miało być już dobrze, kiedy tak bardzo zawalczyłeś o siebie, o to, by być w końcu na stałe w domu, żeby odpocząć, być z nami, o to, żebyśmy mieli dla siebie więcej czasu, żebyśmy mogli spokojnie ze sobą pobyć, zrekompensować dotychczasowe trudy, cieszyć się tym, co mamy – odszedłeś… Ciężko jest się z Tym pogodzić.
Z racji Twojego wzrostu, zawsze patrzyłeś na nas z góry. Teraz będziesz miał okazję patrzeć na nas z nieba. I żeby było mi łatwiej powiem, że teraz będziemy Cię wypatrywać na chmurce na niebie nad Wrzecionkiem. Dzieci będą wiedziały, co mam na myśli.
Do zobaczenia, Tato!
Parę fotografii i wraca moc pięknych, magicznych wspomnień, które pozostaną wyryte na zawsze w naszej pamięci.
Wzruszające, wspaniałe i…takie wciąż „żywe” 😪