Robiło się coraz chłodniej. Śniegu było coraz więcej. Białe puszyste czapy na gałęziach Świerka robiły się coraz cięższe. To musiało znaczyć, że Boże Narodzenie jest tuż tuż. Drzewo nie mogło się już doczekać tego wspaniałego czasu, kiedy do domu, jak co roku, zjedzie cała rodzina. Pierwszą rzeczą, którą zawsze zauważali, był właśnie on – odświętnie ubrany, Świerk. Jego śnieżnobiały płaszcz, wyszywany błyszczącymi diamencikami, migotał w świetle starych lampek, tworzących na gałęziach przepiękne złociste korale. Dziadek Leszek wieszał je zawsze kilka dni przed Wigilią. Świerk witał przybyłych gości, kłaniając im się nisko. A im więcej było śniegu, tym niższe były jego pokłony. W tym roku jego gałązki sięgały już prawie ziemi, ale cały czas brakowało na nich światełek. Świerk zaczął się już nieco martwić, czy aby wszystko jest w tym roku w porządku. Czy przypadkiem o nim nie zapomniano? Zagadał nawet ostatnio do Bułanka, czy nie wie, ile jeszcze dni zostało do Świąt, ale ten w ferworze zabawy w puszystym śniegu, nawet nie zwrócił uwagi na zniecierpliwione drzewo.
– Gdybym tylko mógł się ruszyć z miejsca, zajrzałbym do Puszka. On na pewno wie, jak długo jeszcze do świąt – szeptał do siebie Świerk.
– No nic, poczekam. Może sam wpadnie na pomysł, żeby mnie odwiedzić – drzewo nie zdążyło nawet zakołysać gałązkami na wietrze, który delikatnie dmuchnął w jego kierunku, a Puszek już ocierał się o pień drzewa.
– Puszku, jak się cieszę, że Cię widzę! Normalnie czytasz w moich myślach – niemalże krzyknął uradowany Świerk – Właśnie się do Ciebie wybierałem!
Puszek popatrzył na drzewko nieco zdziwiony.
– No oczywiście tylko w myślach. Nie mam ani nóg, ani skrzydeł, pełzać też nie potrafię… Ale jak widać, wystarczy przyjacielskie porozumienie dusz! Tylko o Tobie pomyślałem, a Ty już przy mnie jesteś!
Kotek zrobił jeszcze bardziej zdziwioną minę. Chyba nie do końca rozumiał o co chodziło Świerkowi.
– Przyszedłem, bo zaczęło trochę wiać a na Twoich gałęziach jest zawsze tak cicho i przytulnie. Poza tym lubię łasić się do Twojego pnia. Jakoś tak dobrze się po tym czuję.
– To wskakuj! Pogadamy sobie.
Puszka nie trzeba było dwa razy zapraszać. Już siedział na rozłożystym konarze oblepionym od zewnątrz śnieżną czapą, przez co w środku było jeszcze spokojniej niż zwykle.
– Nie wiesz może ile jeszcze dni zostało do Bożego Narodzenia?
– Nie wiem. Ja to chciałbym, żeby była już wiosna. Powygrzewałbym się na słoneczku – mruknął kot.
– No bo widzisz, ja tu czekam ciepło ubrany w mój elegancki płaszcz, tylko świetlnych korali mi brak. Boję się, że zaraz przyjadą Olek i Marysia a ja nie będę gotowy.
I jak na zawołanie, przed bramą zatrzymał się samochód, z którego wyskoczyły dzieci a zaraz za nimi rodzice, ciągnący za sobą walizki.
– Mówiłem! Mówiłem, że coś jest nie tak?! – Gorączkował się Świerk – Goście idą, a ja niegotowy! Zapomnieli o mnie jak nic!
Drzewko tak się trzęsło ze zdenerwowania, że zrzuciło z siebie przy tym cały śnieżny puch.
Zanim Olek i Marysia weszli na podwórko, na drodze witał ich już Misio. Szedł w ich kierunku niespiesznie i merdał ogonkiem, jak chorągiewką na wietrze.
– Miso, cześć! Cześć pieseczku! Dobrze Cię widzieć! – Marysia głaskała przyjaciela.
Misio krążył między rodzeństwem, nie wiedząc, do kogo się najpierw przytulić.
– Witaj Przyjacielu! – Olek drapał pieska za uszkiem, co ten bardzo, ale to bardzo lubił – Będziemy mieć teraz dużo czasu na wspólne zabawy.
Misio zdążył się już bardzo stęsknić za dziećmi, bo dawno ich tu nie było. Jak tylko Olek i Marysia weszli na podwórko, od razu zobaczyli Puszka, który ścierał swoje pazurki na łuszczącej się korze Świerka i tym samym pomagał mu wymienić ją na nową.
– Dzień dobry, Kiciu! Nie zimno Ci tu? – pytała z troską Marysia. Puszek łasił się do dziewczynki, robiąc przy tym slalom między jej nóżkami.
– Kto to do nas przyjechał? Ale niespodzianka! – Babcia Ilonka stała na progu, uśmiechając się szeroko.
– Niespodzianka! Olek wyskoczył zza kulki bukszpanu, strasząc przy tym Dziadka Leszka, który wychylił się zza drzwi wejściowych.
Zdawało się, że nikt nie zauważył tego, że Świerk stoi jeszcze nie przystrojony. Nieco go to uspokoiło, choć nadal był zdezorientowany.
– Ale zrobiliście nam niespodziankę! – Babcia ściskała wnuczęta- Myślałam, że będziecie za tydzień.
– Rodzice wzięli urlop i postanowiliśmy przyjechać wcześniej – Marysia cieszyła się na samą myśl o czasie, który będzie mogła spędzić z Dziadkami i swoimi przyjaciółmi znad Wrzecionka.
– Dziadku, a kiedy powiesimy lampki na Świerku?
Na te słowa, drzewko, gdyby tylko mogło, podskoczyłoby z radości. Jednak o nim nie zapomniano. I na jego świąteczną garderobę był jeszcze czas. To dzieci przyjechały w tym roku wcześniej niż zwykle.
W nocy znów padał śnieg. Nazajutrz, kiedy Olek i Dziadek zobaczyli Świerk, który stał przed nimi ubrany w przepiękny elegancki zimowy płaszcz a jego gałązki kłaniały się nisko, zrozumieli, że drzewko prosi o to, by je przyozdobić złocistymi świetlnymi koralami. Cały dzień zajęło im szukanie lampek, potem rozplątywanie ich i wieszanie na Świerku. Na efekt końcowy warto było jednak poczekać. Kiedy żaróweczki rozbłysły na gałązkach, na dworze było już ciemno. Marysia z Babcią zaniemówiły z wrażenia. Nagle, na podwórku zrobiło się jasno i bajkowo. Świerk lśnił. Jego płaszcz wyszywany drobniutkimi płatkami śniegu w kształcie gwiazdek cały migotał. Tym razem nawet Bułanek, zatrzymał się przed bramą i nie mógł wyjść z podziwu. Każdy, kto przechodził obok przystawał, by nacieszyć oczy tym wspaniałym widokiem i poczuć atmosferę Nadchodzących Świąt.
– Tak, teraz jestem gotowy na Boże Narodzenie – pomyślał Świerk.
Chyba teraz ten wpis będzie moim ulubionym;