Olek z Marysią i Mamą spędzali któryś już z kolei tydzień u Dziadków na wsi. I wcale nie były to wakacje. Była wiosna, Mama od dawna nie chodziła do pracy, Tata też dość często przyjeżdżał i zostawał na kilka dni. Przedszkole było zamknięte. Nawet na placu zabaw nie można było się spotykać z kolegami i koleżankami. Wiele sklepów było pozamykanych. Mama mówiła, że Ziemia odpoczywa teraz od ludzi, którzy bardzo ją zmęczyli. W wielu miejscach trzeba było nosić maseczki, żeby nie zarazić się jakimś dziwnym wirusem. Dlatego Rodzice postanowili, że po niezbędnym pobycie w domu, kiedy prawie w ogóle nie wychodzili na dwór i z nikim się nie spotykali, na reszcie pojadą na wieś. Tu było bezpieczniej i swobodniej. Dzieci mogły wychodzić do ogrodu i na spacer do lasu. Można było nawet bawić się na małym, starym placyku zabaw, na którym nie bywał nikt prócz Olka i Marysi. Mama mówiła, że pamięta jak sama bujała się na tej samej huśtawce będąc jeszcze małą dziewczynką. Dla Dzieci to był naprawdę wspaniały czas. Czas spędzony z Babcią Ilonką, Wujaszkiem Damianaszkiem i Ciocią Pati. No i oczywiście z Mamą i od czasu do czasu z Tatą. Szkoda tylko, że Dziadek Leszek utknął gdzieś w Szwecji i nie mógł wrócić do domu. Raz nawet przyjechał Wujaszek Błażejaszek z Ciocią Anetką. Po jakimś czasie Dzieci zaczęły odwiedzać mieszkającą tuż obok Prababcię Misię i Ciocię Honoratkę. Zdarzyło się też, że w gości przyjechała Ciocia Jola. Codziennie na Dzieci czekały nowe przygody. Co więcej, teraz Olek i Marysia mogli spędzać naprawdę dużo czasu ze swoim Przyjacielem Bułankiem.
Idąc pewnego razu z Mamą do stajni, Dzieci zwróciły uwagę, że brama do zagrody Sąsiada Jana jest otwarta. Mama trochę się wystraszyła, bo przypomniało się jej, jak Babcia Ilonka opowiadała o bojowym indyku, który stanął na jej drodze do domu, kiedy wracała ze spaceru. Szczęśliwie dokoła widać było jedynie kury i kaczki. To nieco Mamę uspokoiło. Nagle zza kurnika dobiegło głośne:
– Gul, gul, gul, gul!
A potem wyłonił się On. Wielki, czarny, z nastroszonym ogonem i czerwono-niebieskimi koralami dookoła głowy. Mama, udając odważną, chciała pokazać Indorowi, że wcale się go nie boi. Zrobiła kilka zdecydowanych kroków w jego stronę. Ten ani myślał się cofnąć. Jeszcze bardziej rozłożył ogon, potrząsnął mocno koralami, wypiął pierś i ruszył w stronę Mamy i Dzieci. Teraz nikt już nawet nie udawał, że się nie boi. Mama wzięła szybko Marysię na ręce i co sił w nogach biegła na podwórko Dziadków. Szczęśliwie, Olek już tam był i na nie czekał.
– No tego, to bym się nie spodziewała – Mama opowiadała historię Babci Ilonce – żebym nie umiała sobie poradzić z jednym indykiem?
Babcia Ilonka obiecała Mamie, że następnym razem pójdzie z nimi, a wtedy indyk na pewno nie odważy się ich zaatakować. Tak też zrobili. Kolejnego dnia, Babcia i Mama wyszły z Dziećmi na spacer. Oczywiście na ich drodze stanął indyk. Jak zwykle nastroszył ogon, pochwalił się dorodnymi koralami, rozłożył skrzydła i ani myślał przepuścić gości. Babcia Ilonka nie ustępowała. Szła w jego kierunku równie zdecydowanie. Kiedy była tak blisko, że mogłaby dotknąć bojowego ptaka, ten skoczył na jej nogę, dziobiąc ciężkie skórzane buty. Babcia i Mama narobiły tyle krzyku, zagłuszając przy tym gulganie indyka, że Gospodarz Jan natychmiast wybiegł ze stajni. Zwierzę w sekundę znalazło się na rękach Sądziada, który uspokajał je głaszcząc po głowie. Indyk był wystraszony nie mniej niż Olek i Marysia. Po chwili złożył ogon, opuścił skrzydła i przestał potrząsać głową. Dopiero wtedy można było zobaczyć, jaki to piękny ptak. Dzieci jednak, nadal trzymały się od niego z daleka. A Marysia powiedziała do Olka:
– Chyba się z nim nie zaprzyjaźnimy, prawda?
– Raczej nie – odpowiedział jej brat.
Kilka dni później przyjechała Ciocia Jola. Wybrała się z Dziećmi do zagrody Sąsiada Jana, żeby podziwiać jej niezwykłych mieszkańców. Z daleka zobaczyli Jurka, syna Gospodarza, wydawało się więc, że nic im nie grozi. Ciocia zachwycała się przecudnej urody kaczkami-mandarynkami, kolorowymi bażantami, nakrapianymi perliczkami, głaskała puszyste króliczki… Aż tu nagle, nie wiadomo skąd zjawił się strażnik gospodarstwa. Ciocia nie zdążyła się nawet zorientować a ten już siedział jej na plecach. Dobrze, że Jurek był blisko. Szybko chwycił Indyka, uspokoił go i zamknął w oddzielnej zagrodzie z muflonami. Szczęśliwie, Cioci Joli nic się nie stało. Wróciła do Babci Ilonki cała i zdrowa. Jednak to wydarzenie, na pewno na długo pozostanie w pamięci Dzieci. Do dziś, kiedy opowiadają tę przygodę, serduszka zaczynają bić im jak szalone, a oczy robią się coraz większe – zupełnie jak ogon Indyka. Babcia Ilonka uprzedzała, że to bojowy ptak, ale nikt nie spodziewałby się, że tak wszystkich pogoni.
– Rządzi się w całym gospodarstwie, jakby był w nim najważniejszy – powiedziała Marysia – wszystkich straszy, z nikim się nie liczy, chyba nikt go nie lubi.
– Chodźmy do Bułanka – zapytajmy, czy zna tego koleszkę – odpowiedział siostrze Olek – Może wie co to za jeden, skąd się tu wziął i dlaczego tak zakłóca spokój na gospodarstwie.
Dzieci wykorzystały moment, kiedy indor zamknięty był w zagrodzie muflonów i poszły w odwiedziny do Przyjaciela. Bułanek stał spokojnie w swoim boksie i przeżuwał świeże sianko.
– Cześć Bułanku!
– Ihaaa! – odpowiedział Olkowi i Marysi konik.
– Bułanku – znasz może tego koleszkę, który tak straszy wszystkich w zagrodzie a nawet poza nią?
Źrebaczek opowiedział Dzieciom historię jak to Jurek marzył, by mieć indyka. W końcu Gospodarz Jan spełnił marzenie syna. Pojechał na wystawę drobiu i przywiózł na gospodarstwo nowego mieszkańca.
– Chciałem się z nim zaprzyjaźnić. Ale ten nawet na mnie nie spojrzał – skarżył się Bułanek.
Okazało się, że wszyscy mieszkańcy zagrody próbowali zakolegować się z indykiem. Ten jednak nikogo nie chciał dopuścić do głosu. Wszystko chciał robić po swojemu. Kury próbowały mu wytłumaczyć zasady obowiązujące na gospodarstwie. Chciały przyjąć go do swojej drużyny pod warunkiem, że będzie wszystkich szanował – to była podstawowa sprawa. Musiałby liczyć się z pozostałymi mieszkańcami zagrody, co oznaczało, że trzeba dzielić się jedzeniem, żeby wystarczyło dla wszystkich, że nie wolno się przepychać, by być pierwszym w sadzawce, że czasem trzeba ustąpić miejsca innym, np. kaczce Kłapaczce, która idzie wolniutko ze swoimi kaczętami. I przede wszystkim, że nie wolno nikomu robić krzywdy. Indyk jednak, z nikogo nic sobie nie robił.
– A mnie pogonił z sadzawki, kiedy kąpałam moje kaczęta – kwakała kaczka Kłapaczka.
Gąska Balbinka opowiedziała, jak indyk wypchnął ją z koryta, gdzie chciała przekąsić trochę owsa. Piesek Burek dodał, że ten nowy, podziobał mu ogon, kiedy merdał nim na powitanie Olka i Marysi.
– Miał, miał, dobrze, że umiem wchodzić na drzewa – miauknął Puszek – tak mnie pogonił, kiedy szedłem leniwie po drodze, że musiałem wspiąć się na brzózkę.
Dzieci, natomiast, opowiedziały Przyjaciołom swoje przygody związane z indykiem.
– I właśnie dlatego teraz zamknięty jest w oddzielnej zagrodzie i nie wolno mu przebywać na naszym podwórku – powiedział Olek.
– Szkoda – miauknął Puszek – gdyby nas szanował i nie robił nam przykrości, mógłby się z nami bawić. Moglibyśmy podzielić się z nim smakołykami z naszej zagrody. A tak, musi siedzieć z muflonami, które wcale się go nie boją. Nawet nie zwracają na niego uwagi.
– I nie ma tam nic innego do jedzenia prócz zieleniny – zagęgała Balbinka.
– Może kiedyś zmądrzeje. Zobaczy jak to jest bez Przyjaciół i się zmieni – powiedziała Marysia.
Może wtedy Gospodarz Jan pozwoli mu wrócić na nasze podwórko – powiedział Bułanek.
– A wtedy zobaczymy, jeśli będzie dla nas dobry, może jeszcze raz spróbujemy się z nim zakolegować – dodał Olek.
Miały dni, a indyk cały czas mieszkał w zagrodzie dla muflonów. To znaczyło, że wcale się nie poprawiał. Czasem tylko spoglądał tęsknym wzrokiem na sąsiednie podwórko, gdzie kaczki pluskały się w sadzawce z gąskami, gdzie Puszek wylegiwał się na słońcu wtulony w Burka, gdzie króliczki chrupały świeże marchewki a Bułanek gawędził radośnie z bażantami dziobiącymi pyszny owies.
– Może jednak zmieni się ten indor – pomyślała Marysia – wtedy mogłabym się z nim zaprzyjaźnić…- I poszła dalej.