Od momentu narodzin źrebaczka, Olek i Marysia, codziennie chodzili do stajni Gospodarza Jana. Każda minuta spędzona z nowym Przyjacielem, sprawiała im wielką radość. Najlepiej, w ogóle by się z nim nie rozstawali. Pamiętali jednak o tym, że Kasztanka i jej dzieciątko potrzebują dużo spokoju. Szczególnie teraz, kiedy konik jest jeszcze taki malutki. No i zawsze przychodzili pod opieką kogoś dorosłego, kogo dobrze znali. Kiedy wchodzili do środka, już od progu wołali:
– Cześć Kasztanko! Cześć Przyjacielu!
– Dzień dobry Kasztanko! Dzień dobry Źrebaczku!
Gdy przychodziła pora na pożegnanie, mówili:
– Do widzenia Kasztanko! Do widzenia Maluszku!
– Do zobaczenia Kasztanko! Do zobaczenia ….
No właśnie – jak jeszcze mogliby się zwracać do swojego nowego, małego Przyjaciela źrebaczka? Z jego mamą nie mieli takiego problemu. Zawsze wołali do niej po prostu Kasztanka. Tak miała na imię i wszyscy wiedzieli, jak się do niej zwracać. Zdaje się jednak, że nikt nie pomyślał o tym, żeby nazwać jakoś źrebaczka. Dzieciom zrobiło się trochę przykro z tego powodu i postanowili, że sami wymyślą dla niego imię.
– Tak, tak! To super pomysł! – wołał podekscytowany Olek – nazwijmy go…
– Może jednak Gospodarz Jan wymyślił mu jakieś imię – przerwała Olkowi Marysia – a my nic o tym nie wiemy?
Chłopiec popatrzył na siostrę trochę zawiedziony.
– Nieeee, na pewno nie – pocieszyła brata i jednocześnie siebie, Marysia, która też cieszyła się na myśl o tym, że będzie miała swój udział w nazwaniu konika. Nadanie imienia to ważna sprawa.
– Nazwijmy go… – Marysia nie zdążyła dokończyć zdania. Nagle, w stajni zrobiło się ciemno. Dzieci trochę się wystraszyły i powolutku zaczęły wycofywać się do wyjścia. Zorientowały się jednak, że to Gospodarz Jan stanął w drzwiach i zasłonił sobą jedyne źródło światła. Był bowiem postawnym człowiekiem i ledwo mieścił się w wejściu. Zresztą, Dziadek Leszek też musiał się schylać, przechodząc tu przez próg. Inaczej uderzyłby się w głowę.
– Dobrze, że konie mają oddzielne wejście. Jeszcze by tu utknęły – pomyślał Olek.
– Dzień dobry! – Dzieci usłyszały niski, dobrze znany im, głos sąsiada.
Gospodarz Jan zbliżył się do boksu Kasztanki, podał Dziadkowi Leszkowi rękę na powitanie i zwrócił się do Dzieci:
– Mam problem i potrzebuję Waszej pomocy. Jestem pewien, że nikt inny nie pomoże mi lepiej niż Wy.
Olek i Marysia patrzyli na sąsiada z zaciekawieniem.
– Nie mogę znaleźć odpowiedniego imienia dla naszego nowego konika. Bardzo byście mi pomogli, gdybyście zastanowili się, jak możemy go nazwać.
Twarze Dzieci rozpromieniły się w radosnym uśmiechu.
– Pamiętajcie tylko, że imię musi pasować do tego, kto je nosi.
To było poważne zadanie. Na początku, Olek i Marysia, mieli mnóstwo pomysłów. Teraz, natomiast, żadne z imion nie było odpowiednie i wystarczająco dobre. Dzieci chciały, by ich ulubienic miał najpiękniejsze imię na świecie.
– Może… Azor – zaproponowała Marysia.
– Nie! No coś Ty? Azor to imię dobre dla psa a nie dla źrebaczka. Do tego, najwspanialszego na świecie źrebaczka! – oburzył się Olek – Wiem! Wiem! Nazwijmy go Kajtek!
– Kajtek? – Dziewczynka spojrzała na brata z niedowierzaniem – Czy nasz źrebaczek naprawdę wygląda dla Ciebie jak Kajtek?! Kajtek to był przecież kot Babci Iwonki i Dziadka Marysia, nie pamiętasz?!
– Dobrze, Dzieciaczki – Dziadek chwycił wnuczęta za ręce – zastanowicie się w domu, a teraz wracamy do Babci, która na pewno czeka już na nas z obiadem.
Olek, przypomniał sobie właśnie, że przed wyjściem umówili się z Babcią Ilonką, że wrócą o godzinie 14.00. Nie chciał się spóźnić. Mimo, że było mu żal rozstawać się ze swoim Przyjacielem, podreptał grzecznie z Dziadkiem i Marysią do domu. Ledwo zdążyli otworzyć drzwi, a przepiękny zapach ruskich pierogów z zasmażką już zapraszał ich do kuchni. Dzieci pognały do łazienki umyć ręce, a chwilę potem siedziały za okrągłym stołem w jadalni.
– No i co dziś nowego u Waszego Przyjaciela? – zapytała Babcia. Na co jedno przez drugie zaczęło opowiadać o poważnym zadaniu jakie ich czeka:
– Musimy wymyślić imię dla źrebaczka!
– Nie wiemy jak do niego mówić!
– Ktoś zapomniał go nazwać.
– Pan Jan powiedział, że musimy mu pomóc! Że ma dla nas zadanie.
– Imię to ważna sprawa!
– Musi być najlepsze!
– I najładniejsze!
– I musi do niego pasować!
– A Marysia chce, żeby konik nazywał się Azor, a ja nie chcę!
– A Olek… yyy, Olek mówi, że to będzie Kajtek, a Kajtek to przecież kotek Babci Iwonki i Dziadka Marysia!
– Nie! Nie! To był kotek Babci Iwonki i Dziadka Marysia.
Babcia Ilonka próbowała złożyć opowieść swoich wnucząt w jedną całość.
– Rozumiem, że zastanawiacie się nad tym, jak nazwać swojego nowego Przyjaciela, tak?
– Tak! – odpowiedziały zgodnie Dzieci.
– I chcecie, żeby to było najpiękniejsze imię, i żeby pasowało do źrebaczka?
– Tak!
– W takim razie, musimy się pomyśleć, jaki jest ten mały konik. Czym się charakteryzuje, jak wygląda, co robi, co lubi… Wtedy łatwiej będzie Wam wymyślić imię, które będzie do niego pasowało.
– Już wiem! Jest mały! – krzyknął podekscytowany Olek.
– To może Maleństwo? – zapytała Babcia Ilonka.
– Nieee… Maleństwo, to kangurek w „Kubusiu Puchatku” – zauważyła Marysia i dodała: – Nasz konik ma piękną grzywę.
– To może Grzywacz? – Babcia spojrzała prowokacyjnie na Olka.
– Grzywacz? Grzywacz…, Babciu, co to jest grzywacz? – Olek nie dał się złapać na żarty Babci. Gdzieś już słyszał tę nazwę, tylko nie umiał sobie przypomnieć, co ona oznacza.
– Grzywacz to taki duży gołąb – wyjaśniła Babcia.
Czyli Grzywacz też odpada. Żaden gołąb z naszego źrebaczka. Może i nie umie latać, ale biegać na pewno będzie najszybciej na świecie. Niech no tylko podrośnie! – pomyślał chłopiec.
Dzieci były niepocieszone. Nadal nie wiedziały jak nazwać swojego przyjaciela. Głowiły się, wymyślały różne imiona, wymieniały różne cechy konika, nic odpowiedniego nie przychodziło im jednak do głowy.
– Dzieci, a wiecie dlaczego mama waszego źrebaczka ma na imię Kasztanka? – Babcia zaciekawiła dzieci swoim pytaniem.
– Dlatego, że lubi kasztany?
– A może dlatego, że urodziła się pod kasztanem?
– Już wiem, bo kasztany to jej ulubione drzewa!
Dzieci rozbawiły Babcię swoimi odpowiedziami – Nie, Kochani – Kasztanka – bo ma kasztanowy kolor.
– Aaaa, no tak…
Źrebaczek miał kolor, którego Dzieci nie potrafiły jednoznacznie nazwać. Był trochę beżowy, trochę brązowy, taki… No właśnie, jaki?
– Jest jak bułeczka! – Marysia przypomniała sobie, co powiedziała o swoim Przyjacielu, zaraz po jego narodzinach. I to było bardzo dobre spostrzeżenie.
– To może nazwijmy go Bułanek – zaproponowała Babcia.
– Tak! Tak! Bułanek! Dzieciom bardzo spodobał się ten pomysł – To najpiękniejsze imię na świecie! I bardzo pasuje do naszego Przyjaciela.
Olek i Marysia byli z siebie zadowoleni. Byli szczęśliwi, że ich mały konik ma już swoje imię. Nie mogli się doczekać, kiedy znów się z nim zobaczą i kiedy pierwszy raz będą mogli powiedzieć do niego po imieniu. Byli pewni, że imię Bułanek, bardzo spodoba się ich Przyjacielowi. Babcia, jednak powiedziała, że najpierw powinni zapytać, czy na takie imię zgadza się Gospodarz Jan. To przede wszystkim jego konik. Dzieci były nieco zawiedzione. Wiedziały jednak, że bez względu na to, co powie sąsiad, dla nich, źrebaczek już na zawsze pozostanie Bułankiem. Szczęśliwie, okazało się, że Panu Janowi, również bardzo spodobało się imię, jakie Olek i Marysia wybrały dla swojego Przyjaciela. Nazajutrz, Dzieci wstały bardzo wcześnie. Wcześniej niż Dziadek Leszek. Ubrały się, umyły zęby i grzecznie czekały aż Dziadek się obudzi. Wystarczyło, że usłyszały mały szmer za drzwiami sypialni, by wskoczyły do łóżka Dziadka, który nie potrafiąc odmówić swoim wnukom, jeszcze przed śniadaniem poszedł z nimi do stajni. Tym razem, od progu Dzieci zawołały:
– Dzień dobry Bułanku!
Odpowiedziało im radosne rżenie. Dla Olka i Marysi, było to najlepsze potwierdzenie, że ich Przyjaciel zaakceptował swoje imię.